Nie ma sejwów w prawdziwym życiu
W grach mamy luksus: możemy wczytać sejwa. Zrobić coś jeszcze raz. Zobaczyć, co by było, gdybyśmy wybrali inaczej. Poświęcili inną postać. Zaufali komuś innemu. Zabili. Ocalili. W grze to tylko kliknięcie.
Ale w życiu… nie ma sejwów.
Rasgan wie coś o tym. Urodził się w czasach, gdy nikt nie mówił o emocjach. Gdy chłopak z nadwagą, ubrany w ciuchy z dostawy z Czech, nie miał być wrażliwy. Miał być twardy. Miał nie płakać. Miał nie marzyć o smokach i czarodziejach.
Ale marzył. I stworzył siebie — Rasgana — by przetrwać. By nie musieć się tłumaczyć, że nie pasuje. By nie musieć przepraszać za to, że czuje więcej niż wypada.
I kiedy po latach poświęcił Ashley w Mass Effect, zrobił to jak wielu z nas: bo tak było łatwiej. bo tak wypadało. bo nie chciał komplikacji.
Ale potem wrócił. Zainstalował grę jeszcze raz. I uratował ją. Nie z obowiązku. Z potrzeby. Bo zrozumiał, że nie chodzi o to, co było „lepsze dla drużyny”. Chodziło o to, co było prawdziwe.
W grach uczymy się, że każda decyzja ma konsekwencje. Ale w życiu te konsekwencje nie są wyświetlane w pasku morale. Nie ma komunikatu „+10 do relacji”. Nie ma „-15 do zaufania”. Jest tylko cisza. Albo łzy. Albo ktoś, kto już nigdy nie wróci.
Rasgan wie, że jedno „nie” może kogoś złamać. A jedno „tak” — nawet 2 złote wrzucone komuś do ręki — może uratować życie.
Nie mamy sejwów. Ale mamy wybory. Codziennie. I to one nas tworzą.
Nie jesteś tym, co mówisz o sobie. Jesteś tym, co robisz, gdy nikt nie patrzy. Jesteś tym, czy zatrzymasz się, gdy ktoś płacze. Jesteś tym, czy dasz drugą szansę — komuś, kto jej nie dostał od nikogo innego.
W grach możemy być bohaterami. Ale w życiu… W życiu możemy być ludźmi.
I to jest trudniejsze. Ale też piękniejsze.
Komentarze
Prześlij komentarz